Wiem, że na mojego bloga zaglądają różne osoby o różnych potrzebach. Nie chciałabym być na nie obojętna i stąd taki właśnie temat wpisu. Wiem, że zaglądają tu nie tylko osoby, które mają już własną rodzinę, ale również te, które o niej marzą. A także te, które być może pewne rzeczy wyobrażały sobie jakoś inaczej...
Jeśli chcesz być na bieżąco, zapisz się koniecznie na mój Newsletter!
Własna rodzina to coś wspaniałego
I chciałabym to wyraźnie podkreślić na początku, bo jak się zapewne domyślacie, nie będę tutaj tylko i wyłącznie słodzić. Ale niezależnie od tego, co napiszę w dalszej części tego wpisu, jestem absolutnie przekonana, że własna rodzina to wspaniały dar. Równocześnie jestem też przekonana o tym, że nie każdy jest powołany do tworzenia rodziny, podobnie jak nie każdy jest powołany do małżeństwa, czy do kapłaństwa. I nic w tym złego, bo piękno świata polega na tym, że jest różnorodny.
Kiedy minie pierwszy lukier
Na początku jest super, winne wieczory, wspólne radości, filmiki i Netflix, podróże małe i duże, plany podboju świata i tak dalej. I generalnie bardzo dobrze, bo jest to wspaniały czas. W tym czasie jeszcze wydaje Ci się, że pewne ogólne prawdy dotyczące małżeństwa, czy posiadania rodziny, Ciebie nie dotyczą. I zawsze będziesz tylko ponad to. Ale i z tego puchu łatwo bardzo szybko spaść.
Pierwszy lukier mija wtedy, kiedy przychodzi codzienność. I tutaj wcale nie mam na myśli tego, że wstajesz i idziesz do pracy bla bla bla. Ale wszystkie nieprzewidziane problemy, z którymi nagle trzeba sobie radzić. I nawet jeśli ludzie są bardzo zgodni i bardzo się kochają, to prawda jest taka, że każdy radzi sobie z tymi problemami nieco inaczej. I nic w tym złego, bo każdy z nas jest inny.
Wysiłek pamiętania o tym, co dobre
Wydaje mi się, że rodziny chrześcijańskie mają o tyle "łatwo", że jeśli ponad tymi wszystkimi codziennymi komplikacjami stoi Jezus, to w zasadzie i tak patrzymy zawsze we wspólną stronę. Nawet jeśli po zachowaniu którejś z osób w danej chwili tego nie widać. Ale niezależnie od tego, czy w swojej rodzinie kultywujesz wiarę, czy nie, to ważne aby umieć spojrzeć we wspólnym kierunku nawet wtedy, kiedy jest to trudne.
A zdecydowanie są takie momenty i zdarzają się w każdej, nawet w najbardziej kochającej się rodzinie. W chwili, w której pojawiają się dzieci, pojawia się bardzo wiele spraw, o których trzeba myśleć, które trzeba rozwiązać i rzeczywiście trzeba umieć sobie na wzajem dawać pewien margines błędu. A równocześnie mieć świadomość, że nie da się rozprawiać nad każdym drobiazgiem bo np. brakuje na to czasu, sił, energii. Ta wiedza jednak przychodzi z czasem i doświadczeniem, nie wystarczy lektura jakiegoś tam artykułu. Pewne rzeczy trzeba wypracować sobie wspólnie, a jeśli się tego nie zrobi to może być bardzo źle. Ale całkiem dobrą metodą, niezależnie od doświadczenia, wydaje mi się, umieć pogodzić się ze sobą przed pójściem spać i zacząć nowy dzień z czystą kartą.
Dziecko to też inny człowiek
Bycie w rodzinie to nieustanna praca zespołowa. Jeżeli tak nie jest, to można szarpać się ze sobą przez całe życie i koniecznie forsować swoje racje. O ile racje mogą być różne, warto ponad nimi wspólnie poszukiwać prawdy. Rodzina składa się z różnych ludzi. Dziecko nie jest jakimś produktem, który odzwierciedla swoich rodziców w stosunku 1:1. Ono także ma prawo mieć inne zdanie, inne poglądy, różnie przeżywać różne sytuacje. I widać to już na etapie rozszerzania diety dziecka. Dlatego zamiast wpychać dziecku na siłę kolejną łychę czegoś, co w Twoim przekonaniu jest niesamowicie dobre, znajdź z tym nowym człowiekiem wspólny język. Nastaw się na poznanie.
Wiem, że niektórzy pewnie łapią się za głowę. Jak można sądzić, że dziecko już jest jakieś skoro ono dopiero co przyszło na świat? Ale Ci sami, którzy łapali się za głowę i wmawiali mi, że dziecko nic nie rozumie, dzisiaj łapią się z innych powodów. Są zaskoczeni tym, jak wiele rzeczy potrafi mój niespełna dwuletni Syn. Tymczasem jest tak właśnie dlatego, że od początku traktowaliśmy nasze dziecko jak istotę rozumną. I kiedy inni gęgali, stękali i robili jakieś tam "ciuciuciucie" my pokazywaliśmy mu świat i robimy to konsekwentnie nadal. Z całych sił staramy się go poznać i rozwijać jego zainteresowania.
Rodzina to level up
Posiadanie własnej rodziny nabija punkty rozwoju osobistego. Naprawdę. Życie sprowadza różne sytuacje, różne historie i wydarzenia. Ale jeśli masz swoje dzieci, to wiesz, że nieustannie spotykają Cię nowe sytuacje i tak naprawdę do końca życia uczysz się siebie w roli rodzica. Własna rodzina jest super a radość z radości własnych dzieci bije na głowę wszystko inne.
Trzymajcie się ciepło i rodzinnie,
Ahoj!
Jeśli chcesz być na bieżąco, zapisz się koniecznie na mój Newsletter!