TRYB JASNY/CIEMNY

Zrób porządek! 😩 Poczekalnia vel. więzienie

Ile razy w ciągu dnia powtarzacie: "zrób porządek"? Powtarzacie, powtarzacie, powtarzacie i... nic. A próbowaliście przestać? Oto mój rodzicielski lifehack na porządek, który zmieni Wasze życie.

Zrób porządek to nie to samo, co włóż klocki do pudełka

Dzieci potrzebują wyraźnych i zrozumiałych instrukcji. Zwłaszcza kiedy są małe i operują głównie na konkretach, a nie na abstrakcji z nieskończonych wyziewów Twojego umysłu. Zrób porządek to stwierdzenie na tyle ogólne, że nawet dorośli czasami nie rozumieją się w tej kwestii. Mówisz zrób porządek i np. druga strona pyta: ale gdzie? o co ci chodzi? - to dlaczego zakładacie, że dziecko będzie wiedziało, o co chodzi. 

Ciągłe zrób porządek powoduje frustrację i chaos. Jeśli mówisz to po raz kolejny, to na pewno Ciebie już wkurza samo to mówienie. Dziecko wkurza to, że ciągle to słyszy, ale nie wie tak naprawdę o co Ci chodzi, a mąż/żona jest wkurzony/a tym, że ciągle słucha Was mielących na okrągło tą samą sytuację. Jest to jeden z tych drobiazgów, który przy "dobrych" wiatrach potrafi rozkręcić awanturę na pół dnia. Da się jednak to przełamać.

Siła konkretu i jasności przekazu

Włóż klocki do pudełka nie pozostawia za wiele miejsca na domysły. To prosta instrukcja obsługi. Nie odnosi się do ogólnego pojęcia, pod którym kryje się nie wiadomo co z bandą rozszalałych emocji na czele. Jasny i przejrzysty komunikat, w przeciwieństwie do zrób porządek. W drugim przypadku dziecko ma wrażenie, że się od niego wymaga wszystkiego i nie ma bladego pojęcia co się pod tym kryje. Jest chaos i brain error. Nie wiadomo, od czego zacząć, więc najlepiej nie zaczynać lub w nieskończoność odkładać ten moment w czasie. 

Znacie ten stan, kiedy ktoś czegoś od Was oczekuje, ale równocześnie nie chce powiedzieć, o co mu chodzi? Dorosły człowiek w takiej sytuacji, trochę się pozastanawia, trochę się poirytuje. A na koniec odpuści, bo stwierdzi, że szkoda jego czasu na domysły. Czemu w takim razie denerwować się na dziecko, które robi dokładnie to samo, co my byśmy zrobili w jego sytuacji?

Nawyk buduje się przez około miesiąc

Jeżeli do tej pory nie zwracaliście za bardzo uwagi na kwestie sprzątania, nie wymagajcie od dziecka transformacji z dnia na dzień. W książce Siła Nawyku znajdziecie szersze spojrzenie na tę sprawę. Czytałam ją wiele lat temu, jeszcze zanim zostałam mamą i myślę, że znajduje swoje zastosowanie również w macierzyństwie i podejściu do rodzinnej codzienności. 

Nie chodzi o to, żeby zmuszać dzieci do sprzątania, strasząc jakimiś konsekwencjami kompletnie z czapy, ale żeby pokazać sprzątanie jako coś normalnego. Wszyscy to robimy, bo dbamy o wspólną przestrzeń i chcemy, żeby żyło nam się w niej dobrze. Jeżeli sam/a masz minę cierpiętnika kiedy sprzątasz, nie oczekuj, że dziecko będzie to robić z radosną pieśnią na ustach.

Moje dziecko sprzątało, a teraz nie sprząta i co dalej?

Nasz Synek nigdy nie miał jakiegoś większego problemu ze sprzątaniem, bo od początku miał zakres swoich obowiązków. Wszystkie były oczywiście dopasowane do jego możliwości w danym momencie. Czasami to było po prostu przypięcie klamerkami prania, czy jakieś inne proste czynności. Dużo obowiązków robiliśmy wspólnie, a on cieszył się z tego, że też jest za coś odpowiedzialny.

Nadal tak robimy, a zakres obowiązków zmienia się wraz z jego wiekiem i możliwościami. Jednak każde dziecko ma taki moment, w którym mówi "sprawdzam". Czasem jest to wcześniej, czasem później, ale generalnie dzieci sprawdzają granice swoich rodziców. W mniej lub bardziej oczywisty sposób.

Co się z Tobą stało? Nie poznaję Cię! - takie głupie teksty wyrzućcie ze słownika, zanim jeszcze zdążycie je wypowiedzieć. Nic się nie stało, to Wasze ukochane dziecko, które od dnia narodzin zmierza do odpowiedzialności i samodzielności. Na różnych etapach rozwoju wyraża się to różnie.

Poczekalnia vel. więzienie dla zabawek

Nie jest to nic strasznego, choć może trochę strasznie brzmi. Z tego powodu zamiast "więzienie", używamy głównie określenia "poczekalnia". To jest duże zielone pudełko, które stoi w naszym pokoju. Trafiają do niego zabawki, które nie zostały odłożone na swoje miejsce. Żeby uwolnić zabawkę z poczekalni, trzeba wykonać jeden dowolny obowiązek. 

To jest rozwiązanie, które działa, ale trzeba je wprowadzić delikatnie. Bez żadnych głupot w stylu: ale Ty jesteś zły/zła, bo nie sprzątasz zabawek i teraz one zgniją w więzieniu przez ciebie! Nawet jeśli lubicie odrobinę westernu w życiu, to bez przesady. Nie testujcie takiego podejścia na dzieciach. Obowiązki nie są karą, nie są krzywdą, tylko normalną rzeczą, którą wszyscy musimy robić.

Pokażcie pudełko dziecku, powiedzcie, że to jest poczekalnia dla zabawek. A następnie spokojnie wyjaśnijcie zasady działania tego systemu. W przyjaźni, a nie w złości. To jest narzędzie, które ma wspierać Wasze dziecko w budowaniu dobrego nawyku, a nie karać je za to, że czegoś nie robi.

Efekty? Misja uwolnienia zabawek

Efekt jest taki, że w dziecku rodzi się poczucie misji. Trzeba uwolnić zabawki z opresji, a jedyny sposób, żeby to zrobić polega na wykonaniu jakiegoś obowiązku. Nasz Syn podszedł do sprawy mocno wyzwaniowo i już następnego dnia pytał nas, co może dzisiaj zrobić, aby uwolnić zabawki.

I wiecie co? Dzisiaj to pudełko jest prawie puste. A ja od czasu do czasu słyszę: muszę schować puzzle, żeby nie trafiły do poczekalni. Co ważne, zabawki w poczekalni nie znikają z pola widzenia dziecka. Może w każdej chwili zobaczyć je i wie, co trzeba zrobić, żeby je odzyskać. Jak chce może przyjść powiedzieć im dobranoc. Wie też, co dzieje się, kiedy je traci z powodu bałaganu. Odzyskiwanie zabawek jest na tyle pracochłonne, że po prostu bałagan się nie opłaca. 

Jeśli wykorzystacie nasz lifehack, dajcie mi koniecznie znać. Jestem ciekawa jak to podejście sprawdzi się u Was.🥰

Trzymajcie się zdrowo, 
Cześć!

Wybrane dla Ciebie